plbgcsdanlenetfrdehuitkklvltnororuskessvuk

Dobrzyki (17)

Badania architektoniczne kościoła parafialnego w Dobrzykach Wyróżniony

Od Redakcji: Poniższy artykuł Profesor Ewy Łużynieckiej pod tytułem
„Architectural examinations of the parish church in Dobrzyki" ukazał się w nr 1 (29)
czasopisma Architectus w 2011 r. Periodyk Architectus to pismo Wydziału Architektury
Politechniki Wrocławskiej (ISSN 1429-7507, e-ISSN 2084-5227 ul. Bolesława Prusa 53/55;
50-317 Wrocław). Towarzystwo Miłośników Ziemi Zalewskiej uzyskało zgodę Autorki i
Wydawnictwa na przedruk tego artykułu przetłumaczonego na język polski. Uznaliśmy, że
naszych czytelników na pewno zainteresują ciekawe wiadomości na temat architektury
kościoła w Dobrzykach pozyskane przez Autorkę w trakcie architektonicznych badań
naukowych w 2010 r.
Dobrzyki to wieś położona w województwie warmińsko - mazurskim, na terenie
Pojezierza Iławskiego. Niedaleko wsi znajdują się dwa jeziora: Ewingi i Jeziorak i nieco dalej
na południe - Jezioro Płaskie. Kościół p. w. Św. Apostołów Piotra i Pawła położony jest
niedaleko rozwidlenia dróg, prowadzących z Zalewa do Susza. Teren, na którym stoi kościół
jest lokalną wysoczyzną i opada ze wschodu na zachód. Jest otoczony murem zbudowanym z
kamieni polnych. W południowej części muru współcześnie funkcjonują dwa wejścia - jedno
prowadzące od wschodu, drugie od zachodu. Teren na północ od kościoła był
prawdopodobnie początkowo cmentarzem. Obecnie jest tam zieleń parkowa. Ważnym
elementem zagospodarowania terenu jest także budynek parafialny z salami spotkań.

  • Dział: Dobrzyki
  • Oceń ten artykuł
    (1 głos)
  • Czytany: 2769 razy
Czytaj dalej...

Immanuel Kant na Ziemi Zalewskiej

W dwusetną rocznicę śmierci
Miasta i domy, podobnie jak instytucje i firmy, znajdują się nie tylko w realnej przestrzeni, ale także duchowej. Tworzą ją związani z nimi ludzie, a także historia samych tych miejsc czy organizacji. Starając się taką historię duchową odtworzyć, można natknąć się na wiele interesujących powiązań i odniesień. Tak jest również w przypadku Zalewa. Asumptem do takich właśnie poszukiwań jest przedwojenna nazwa dróżki Philosophenweg (Ścieżka Filozofów) w północnej części miasta. Spacerując tą ścieżką, można było w ciszy i spokoju oderwać się chociaż na chwilę od codzienności i zastanowić się nad największymi tajemnicami tego świata. Tak jak najpotężniejsze umysły, można było głowić się wtedy nad dylematami zgromadzonymi przez wieki, czy rozwiązywać najtrudniejsze problemy i zagadki. Geneza nazwy i usytuowanie ścieżki mogą dostarczyć, tak jak słynnej „Philosophenweg” w Heildelbergu, bodźców do medytacji. A wszystko to za sprawą trzydziestoletniego młodzieńca, odwiedzającego nasze miasto, który uznany został potem, za jednego z największych filozofów wszechczasów - Immanuela Kanta.

Immanuel Kant urodził się w 1724r., w Królewcu. Jego przodkowie byli pochodzenia szkockiego, a dziadkowie przybyli do Królewca z Gdańska. Najprawdopodobniej około 1746 r. Kant skończył studia. Wkrótce też zmarł jego ojciec i aż do 1754 roku - zmuszony trudną sytuacją materialną - pracował przez 9 lat jako nauczyciel domowy. Najpierw, do 1750r., pracował w hugenockiej kolonii Judtschen (Wesselowka) koło Wystruci. Następnie Kant zatrudniony został przez majora Bernarda Fryderyka von Hülsena, właściciela majątku w Jarnołtowie położonego 6km od Zalewa, gdzie nauczał trzech jego synów. Podaje się różne daty jego pobytu w Jarnołtowie: 1750-1754, 1751-1753 i 1752-1755. Niemniej jest faktem bezspornym, że dla Kanta, o którym mówi się często, iż nie wytknął nosa z Królewca, była to najdalsza podróż (96km) jego życia.
Kilkuletni pobyt w domu Hülsena Kant wykorzystał również dla rozwoju własnej kariery naukowej. Przebywając w oddali od większych ośrodków miejskich, a przede wszystkim z dala od uniwersyteckiego Królewca, przygotowywał w chwilach wolnych swoją dysertację doktorską „O ogniu” (De ignis). W trakcie pisania tej pracy korzystał również z zalewskich księgozbiorów. Fakt kontaktów Kanta, w okresie jego pobytu w Jarnołtowie, ze środowiskiem intelektualnym Zalewa, potwierdza Janusz Jasiński w pracy: „Między Prusami a Polską. Rozprawy i szkice z dziejów Warmii i Mazur w XVIII-XX wieku” (Jasiński J., Między Prusami a Polską. Rozprawy i szkice z dziejów Warmii i Mazur w XVIII-XX wieku, Olsztyn 2003)

kant1 kant2 

                                                   Zalewo, o koło 1750r. Rys. B. Ch. Hermanna

W Zalewie liczącym wówczas około tysiąca mieszkańców, które dzięki zaangażowaniu znakomitego architekta Hindersina oraz wsparciu królewskiemu, podniosło się już prawie z ran zadanych przez klęski żywiołowe, miała wówczas siedzibę Szkoła Prowincjonalna, jedna z trzech w Prusach Wschodnich, kształcąca młodzież do studiów uniwersyteckich. Ale też, właśnie w okresie pobytu Kanta w okolicach Zalewa, miasto utraciło rangę stolicy Pogórza i zlikwidowane zostało tutejsze Konsystorium Pomezańskie. Niemniej panująca wówczas tu atmosfera intelektualna, a także znajdujące się na miejscu księgozbiory szkolne i kościelne skłoniły Kanta do odbycia wypraw do tego najbliższego od Jarnołtowa ośrodka miejskiego. W Zalewie miał on okazję zetknąć się z ciekawymi osobami legitymującymi się uniwersyteckimi dyplomami, przede wszystkim królewieckiej Albertyny. Z uczelnia tą, Kant związany był przez całe swoje życie. Znalezienie więc wspólnego języka i tematów do dysput było ułatwione, tym bardziej, że jego chlebodawca bywał częstym gościem miejscowych oficjałów. Był to jeszcze okres w życiu przyszłego filozofa, ale i zarazem wielkiego dziwaka, nienawidzącego podróżowania, kiedy zmuszony naukowymi potrzebami nie odmawiał udania się na krótką przejażdżkę, do najbliższego miasta. W Jarnołtowie, Zalewie i okolicach zamieszkiwała nieliczna już ludność etnicznie polska. W Zalewie opiekę nad nią, sprawował w tym czasie, diakon Jan Ludwik Madeika. Przyszły filozof miał więc wówczas sposobność zetknięcia się z zagadnieniami narodowościowymi. Z pewnością echa tych kontaktów można znaleźć w późniejszych jego pracach, na przykład w rozprawie „Zum ewigen Frieden" ", w której filozof, kosmopolita, przedstawił swoje poglądy na stosunki między narodami.
W 1755 roku, Kant zdał egzamin magisterski (odpowiednik dzisiejszego doktoratu), a wkrótce potem obronił pracę habilitacyjną. Do końca życia Kant przeszedł wszystkie szczeble uniwersyteckiej kariery, aż po stanowisko rektora Uniwersytetu Królewieckiego. W opinii słuchaczy był znakomitym wykładowcą i wychowawcą. Nigdy się nie ożenił. Opublikowana w 1781r. „Krytyka czystego rozumu” dokonała w filozofii przełomu porównywalnego z kopernikowskim. Swoją teorię moralności zaprezentował w „Krytyce praktycznego rozumu” (1788r.). W jej zakończeniu znalazł się sławny cytat o dwóch rzeczach budzących cześć i podziw – to „niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie” . Wielki myśliciel zmarł w Królewcu, 12 lutego 1804r. Wychowanek Kanta, Jerzy Fryderyk z Jarnołtowa, kształcił się dalej w Królewcu. Posiadał stopień majora i tytuł „dyrektorem krajobrazu” . Po odziedziczeniu posiadłości rodzinnej, zawiesił dobrowolnie w swoich dobrach pańszczyznę i poddaństwo. Zapewne na tę decyzję wywarły też wpływ idee zaszczepione przez jego domowego nauczyciela, Immanuela Kanta [Meller L., Historia Jarnołtowa, cz. I, ( http://strony.wp.pl/wp/maldyty/ ), (17.05.2002).] . Znany był on też z tego, że w 1770r., wybudował w północnej części wsi dwór, który stał się potem bardzo popularnym wzorem dla małych siedzib szlacheckich w Prusach Wschodnich.
Odnotowując związki wielkiego filozofa z Ziemią Zalewską, należy również wspomnieć o pewnych relacjach osobistych. Najbardziej znany uczeń zalewskiej Szkoły Książęcej, Krzysztof Celestyn Mrongowiusz, który ukończył seminarium polskie na Albertynie, był nie tylko studentem Kanta, ale też prowadził z nim potem korespondencję. Swoje uniwersyteckie notatki z wykładów mistrza wydał drukiem, dzięki czemu zachowały się one dla potomności. Natomiast chlubą rodowej biblioteki ostatnich właścicieli Urowa był album z własnoręcznym wpisem filozofa pochodzącym z 1772r. Brzmiał on: Quod petis in te est, ne te quae sinteris extra (To czego pragniesz, leży w tobie, abyś nie szukał tego na zewnątrz) . Była to sentencja Perseusza [D. Freiherr v. d. H. von Neumann-Auer, Auer, w: Saalfeld. Schicksal einer deutschen Stadt in Ostpreussen, Leer 1989, s. 254.].

W 1994 roku staraniem olsztyńskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego na budynku szkoły w Jarnołtowie umieszczono tablicę przypominającą o pobycie wielkiego filozofa w tej wsi.
Obchodząc zatem w tym roku dwusetną rocznicę śmierci Kanta, należy również pamiętać o zalewskim epizodzie tego wielkiego człowieka, którego umieszcza się również wśród prekursorów idei zjednoczonej Europy.

Autor: Kazimierz Skodzki 11.07.2004

Warto odwiedzić też stronę  Jarnołtowo

  • Dział: Dobrzyki
  • Oceń ten artykuł
    (2 głosów)
  • Czytany: 1954 razy
Czytaj dalej...

Kamieniec – mazurska stolica Europy w 1807r. (część 1)

Dzieje pałacu w Kamieńcu Suskim, leżącego przy trakcie Susz-Dzierzgoń, kilkanaście kilometrów od Zalewa, zbudowanego w pierwszej połowie XVIII wieku związane są nierozerwalnie z legendą napoleońską. Jest to obiekt, który zrządzeniem losów, wpisał się do naszej historii, chociaż w pamięci ludzkiej kojarzy się raczej z pewnym romantycznym wydarzeniem.
A wszystko zaczęło się pierwszego kwietnia 1807 roku. W tym to bowiem dniu, wraz z przyjazdem Napoleona do Kamieńca, miejsce to stało się centrum politycznym i ośrodkiem dyspozycyjnym władzy dla połowy ówczesnej Europy. W rezydencji junkra pruskiego, hrabiego Dohna, cesarz znalazł wygody, których pozbawione było pokrzyżackie zamczysko w Ostródzie, gdzie poprzednio zamieszkiwał. W pałacu w Finckenstein, bo tak nazywała się wtedy wieś i pod taką nazwą miejscowość ta przeszła do annałów historii, rozlokowała się kwatera główna, mieściły się także, przeniesione z Paryża, niektóre ministerstwa. Osoby "boga wojny" chroniła kwaterująca we wsi gwardia cesarska, w najbliższej zaś okolicy rozlokowane zostały na leżach poszczególne korpusy wojsk francuskich, które przy nieczynności armii rosyjskiej, wypoczywały sobie spokojnie.kam1W pałacu było rojno i gwarno, rozmowy rozbrzmiewały we wszystkich językach państw ujarzmionych przez Napoleona. W sali balowej podejmowano egzotyczne poselstwa, zaś wieczorami oglądano spektakle teatrów paryskich. Wiosną 1807 roku wytyczano tu przebieg granic francuskiej Europy, spierano się o stanowiska w nie istniejących jeszcze państwach, zawierano koniunkturalne sojusze i organizowano przebiegłe intrygi, zabiegano o protekcje i oczerniano się wzajemnie. Wiosenna pogoda zahamowała działania wojenne. Obie strony sposobiły się do letniej kampanii, która miała rozstrzygnąć losy tej wojny, zwanej "pierwszą wojną polską".
Burzliwy romans
Niezbyt zajęty cesarz, dla uprzyjemnienia sobie pobytu w Kamieńcu, sprowadził, gdzieś na przełomie kwietnia i maja, z zachowaniem jak największej dyskrecji, poznaną z początkiem tego roku w Warszawie, Marię Walewską. Tu właśnie, w odosobnieniu, burzliwy romans nabrał cech małżeńskiego związku. Kochankowie zajmowali trzy pokoje w północnym skrzydle gmachu z oknami wychodzącymi na piękny park w stylu francuskim. Sypialnia oraz przylegający do niej alkierz w którym mieszkała cesarska faworyta, zostały ściśle odizolowane od reszty pałacu."Przez cały- wspomina kamerdyner Constant - okazywała imperatorowi najwyższe i bezinteresowne przywiązanie. Napoleon zdawał się ze swej strony rozumieć tę anielską kobietę; usposobienie jej, pełne dobroci i abnegacji, zostawili mi wspomnienie niezatarte. Jadali zwykle oboje z cesarzem, a zatem byłem świadkiem zawsze miłej rozmowy, żywej i podnieconej ze strony cesarza, a czułej i melancholijnej ze strony pani W. /... /. W nieobecności Napoleona pani W. Spędzała czas samotnie, czytając, albo tez przez okno zza firanek przypatrywała się paradzie wojskowej i ćwiczeniom wykonywanym pod komendą cesarza. Takim jak usposobienie było i życie jej, jednostajne i zawsze jednakie..."
Z pobytem w Kamieńcu młodziutkiej szambelanowej wiąże się kilka epizodów, często przytaczanych przez jej biografów. Przybyłe do kwatery, pod koniec kwietnia, poselstwo perskie, podarowało cesarzowi w prezencie dla jego małżonki - Józefiny przepiękne i drogocenne szale. Najpiękniejsze z nich Napoleon usiłował wmusić Walewskiej. Nie zgodziła się ich przyjąć. "Nie chciała szali ani diamentów - chciała tylko Polski"- komentowano później te wydarzenie.Jak już wspomniano pobyt Marii u boku boga wojny utrzymywany był jak w największej tajemnicy. Któregoś ranka, minister wojny marszałek Berthier, mający wstęp do cesarza o każdej porze dnia i nocy, zaskoczył parę kochanków podczas wspólnego śniadania. Walewska zdążyła jeszcze umknąć do sąsiadującego pokoju, lecz kompromitujący dowód w postaci zastawy śniadaniowej pozostał. Marszałek zauważył oczywiście na tacy dwie filiżanki i pozwolił sobie na znaczący uśmiech. Został za to jednak ostro zgromiony przez Napoleona i przeszedł od razu do sprawy, która go tu sprowadziła. Po tym zdarzeniu, Berthier ostrożniej już korzystał z przysługującego mu prawa odwiedzania cesarza bez uprzedzenia.kam2
Opuszczając po trzech tygodniach pobytu pałac, Walewska wycięła sobie z zasłony łoża skrawek purpurowego jedwabiu, na pamiątkę nocy spędzonych w sypialni cesarza. Legenda o tym, podtrzymywana przez właścicieli Kamieńca, opowiedziana została prawnukowi Walewskiej, hrabiemu Ornamo, który w okresie międzywojennym zwiedzał pałac. Według udostępnionych przez rodzinę Ornamo fragmentów pamiętników naszej słynnej rodaczki, wyjeżdżała ona Kamieńca rozczarowana i rozżalona, że cesarz nie przywrócił dotąd niepodległości Polce. Oświadczyła Napoleonowi, że wycofa się na głęboką wieś, żeby tam oczekiwać w żałobie i w modlitwie obietnic, których nie spełnił. Groźby swej nie wykonała, zaś na pamiątkę wspólnie spędzonych chwil ofiarowała kochankowi pierścień z wyrytym napisem: "Jeżeli przestaniesz mnie kochać, to nie zapomnij, że ja cię kocham".
Nie ma zgodności, wśród biografów "polskiej małżonki Napoleona", jakie przyczyny skłoniły ją do przyjazdu do kwatery cesarza Francuzów. Według relacji osób z bliskiego otoczenia kochanków, wezwał ja do siebie stęskniony Napoleon specjalnym listem z "błagalną prośbą". A może miała to być misja polityczna z namowy generała Zajączka i brata, który ja tam zawiózł, a potem dopiero po namowach Napoleona zgodziła się pozostać w głównej kwaterze na dłużej ? A może o wszystkim zadecydowała tak po prostu, drzemiące w tej młodziutkiej kobiecie uczucie?.... c.d.n

 

autor: Kazimierz Skrodzki

  • Dział: Dobrzyki
  • Oceń ten artykuł
    (1 głos)
  • Czytany: 2039 razy
Czytaj dalej...